Nowość wydawnictwa Rebis: Niewidzialny front. Zapiski lekarza z pierwszej linii walki z koronawirusem, strachem i paniką.
„To tylko grypa, nie będziemy martwić się zwykłym przeziębieniem (…)” tymi słowami, dla zobrazowania początkowej niewiedzy, z czym w gruncie rzeczy przyjdzie się mierzyć, rozpoczyna się książka, lekarza piszącego pod pseudonimem Tomasz Rezydent, pt. „Niewidzialny front.” Są to notatki lekarza, w formie dziennika, który pracował, w jednym z pierwszych tzw. szpitalach jednoimiennych powołanych do walki z COVID-19.
Książka obejmuje zapiski od marca aż do 1 lipca 2020 roku. Jest to podróż przez pierwszą falę pandemii. Autor opisuje jak wypracowywano, metodą prób i błędów, sposoby działania na nieznanym froncie.
Szczegółowo można poznać początkowe absurdy organizacyjne, takie jak ciągłe zmiany organizacji pracy, zmiany zasad hospitalizacji z dnia na dzień, procedur medycznych tworzonych właściwie w trybie partyzanckim. Ale, jak sam autor pisze, „trudne sytuacje wymagają niestandardowych rozwiązań”. Medycy musieli nauczyć się współpracować ze sobą, a to nie było łatwe. Początkowa „spychologia” i brak współpracy białego personelu doprowadzał do niepotrzebnych zgonów z powodu paraliżu i paniki a nie samego wirusa.
Książka opowiada o pacjentach, którzy pokonali wirusa, opowiada też historie ludzi, którzy znaleźli się w szpitalach zakaźnych całkiem niepotrzebnie, oraz o tych którym nie dane było wrócić do swoich najbliższych. Codziennie lekarze dowiadywali się o następnych nieznanych objawach choroby. Uczyli się jak skuteczniej leczyć pacjentów w różnym wieku i przy różnych chorobach współistniejących.
Tomasz Rezydent pokazuje, że wiedza ta nie były na wyciągnięcie ręki. Procedury medyczne niejasne, czasami absurdalne. A zagadek medycznych było wiele. W gąszczu dezinformacji trzeba było znaleźć wiarygodne źródła, a czasami pozostawał tylko Internet. Pracownicy służby zdrowia z całego świata za jego pomocą dzielili się swoimi doświadczeniami i w ten sposób, w początkach pandemii, pomagano sobie nawzajem. Pomocne okazywały się materiały instruktażowe znalezione na YouTubie, które informowały niezaznajomiony z tym jeszcze personel medyczny, jakie kombinezony chronią, i w jaki sposób je zakładać, a także z czego zrobić maski do nieinwazyjnej wentylacji mechanicznej dla pacjentów (np. z maski do nurkowania). Kreatywność medyków w wymyślaniu udogodnień w swojej pracy była nieoceniona. Nic wówczas nie było oczywiste.
Dziś, choć wydaje się że więcej wiemy o tej chorobie i skuteczniej z nią walczymy, to wciąż nie wszystko jest jasne. Pozostaje wiele pytań. A najważniejsze z nich to na ile zwycięsko wyjdziemy z drugiej fali pandemii, która, mimo zdobytych wcześniej doświadczeń, wydaje się groźniejsza. Może doczekamy się drugiej części książki tego samego autora czego sobie i autorowi życzymy.
Najnowsze komentarze